piątek, 23 grudnia 2016

Error404

Poniższa notka jest prezentem na Święta Bożego Narodzenia. My osobiście ich nie obchodzimy ale tym wszystkim osobą, które cieszą się z powodu nastających dni życzymy wszystkiego co najlepsze, zdrowia, szczęścia i spotkania miłości, która będzie dla Was jedyna i niepowtarzalna. W Sylwestra bawcie się szalenie ale z głową. Nie pozwólcie sobie na nudne dni, o których zapomnicie w przeciągu tygodnia.

S.


Blask świeczki mrugał nerwowo. Nie mogłem się na niego napatrzeć. Ma taką jasną, gładką cerę. Delikatne kosmyki o kolorze czarnym, przywodzą mi na myśl błyszczące, krucze pióra. Przydługie i dokładnie wycieniowane opadają mu na rzęsy. Oczy szare o tak skupionych, wielkich źrenicach spoglądają na mnie kilka centymetrów nad moją twarzą. Jego język przejechał po dolnej wardze, od lewej do prawej. Niżej lśniły jego symetryczne kolczyki - czarne kuleczki. Czuje każdy centymetr jego rozgrzanego ciała rozłożonego na mnie. Prawa ręka stanowiąca do tej pory jego podporę teraz gładziła mój czerwony ze wstydu policzek i zjechała niżej przez szyję do biodra trącając po drodze sutki. Mrowienie sprawiło, że cały zadrżałem i westchnąłem całą piersią. Widząc to strzelił ostrym uśmiechem, dzięki czemu uwydatniły się jego seksowne, wklęsłe policzki. Zarzucił do tyłu włosami. Patrzał na mnie uwodzicielsko z góry jeszcze przez chwilę by zaraz złożyć delikatny pocałunek. Poczęstował mnie miłym muśnięciem by zaraz wgryźć się do krwi. W szoku odepchnąłem otwartymi dłońmi jego silne ramiona. Jego oczy tylko błysnęły i schowały się za kruczymi włosami. Powoli sunął ku mojemu uchu.
- Spokojnie.
Słyszałem i czułem jego oddech. Wciąż czuć od niego papierosy. Koniuszkiem wilgotnego, zimnego języka zjechał z płatka ucha na szyję i męczył ją przez dłuższy czas jednocześnie pracując rękami na brzuchu i klatce piersiowej. Brak mi tchu a bicie serca można było spokojnie usłyszeć. Sam nie bardzo wiedziałem co mam robić, więc trzymałem kurczliwie jego boki. Czułem, oboje byliśmy tam twardzi. Otarł się o mnie, nie mogłem złapać oddechu. Mieliśmy na sobie ciemne, sztywne jeansy. Materiał był napięty do granic możliwości i zaczynało mi to sprawiać ból. Zacząłem się błagająco wić pod jego ciężarem. Bawiła go moja bezsilność. Po minucie zlitował się. Uniósł umięśniony tors, przeciągnął się unosząc ramiona i rozpiął nasze rozporki. Energicznymi ruchami pozbył się naszych spodni. Obaj dysponowaliśmy pokaźnymi namiotami. Przeciągnął opuszkami palców po całym tułowiu. Okrutny! Gryzie skórę na brzuchu jednocześnie ściągając ze mnie bieliznę najwolniej jak potrafi. Nienawidzę go. Mój penis wystrzelił jak z procy naciągnięty przez gumkę od bokserek. Zadziwia mnie jego ciągłe rozbawienie i beztroska. W końcu sam, wyprostowany, ceremonialnie wręcz zrzucił z siebie ostatnie odzienie ukazując swego potwora. Pożądliwie rzucił jedynie spojrzeniem brzmiącym jakby "przygotuj się". Wygiął się do tyłu sięgając po wazelinę. W tej pozycji widać każdy jego mięsień. Imponujące.
Nałożył odrobinę specyfiku na palce i nachylił się twarzą nade mną opierając się jedynie prawym łokciem. Trącił nosem o mój nos i łapczywie wsunął mi język między wargi. Oblizał moje zęby jednocześnie sięgając druga ręką w moje wejście. Pewnie wsunął palec wsmarowując substancję. Zestresowałem się, co poczuł przez nagłe ściśnięcie mięśni. Odrywając się na kilka milimetrów od ust rzucił rozkazem ledwie łapiąc oddech.
- Rozluźnij się. - wyszeptał.
Zrobiłem jak kazał. Otworzył oczy i wlepił we mnie swój wysycony pożądaniem wzrok. Przeczesał dłonią moje włosy. Jak zahipnotyzowany obserwowałem jego wciąż rozszerzone źrenice. Obaj dyszeliśmy. Nie spostrzegłem nawet kiedy wcisnął we mnie 3 palce. Tętniąca krew w moich żyłach wszystko zagłusza. Wydawało mi się, że słyszę coś w stylu "Gotowy?". Uniósł się, założył moje nogi na swoje szerokie ramiona i złapał za biodra. Wsunął się we mnie powoli. Nie było właściwie tak źle, starałem się być jak najbardziej rozluźniony. Czując, iż jest już cały wewnątrz ścisnął mnie mocniej palcami. Wyszczerzył swoje białe zęby i zaczął kołysać namiętnie w przód i tył. Trącał mnie w wrażliwe miejsce, regularnie czułem fale gorąca przebijające się przez całe ciało i dreszcze na plecach. Odchyliłem głowę do tyłu eksponując odstające jabłko Adama. Ruchy są coraz szybsze, brutalniejsze. Z bólu jak i przyjemności wygiąłem mostek i uniosłem się nieco. Nie przerywając ujął mnie ręką za lędźwie i ugryzł w szyję a ja wtopiłem pazury w jego plecy. To już blisko. Jeździłem po jego plecach zostawiając niekiedy rany. Pulsowanie krwi, to ciśnienie jest już nie do zniesienia. W mojej głowie dudnił wrzask "Skończmy już!" aż w końcu nadszedł wyczekiwany moment. Wystrzeliłem na jego klatkę. Chwilę potem od również doszedł. Wyczerpany zgarbił się, opuścił głowę w dół łaskocząc włosami mój brzuch. Zamknąłem zmęczony powieki. Pokój wypełniały dźwięki świszczącego powietrza przechodzącego przez nasze usta. Obaj zaśmialiśmy się.
Wyszedł ze mnie i rzucił się na poduchę obok. Nieobecnym wzrokiem wodził za tańczącym płomieniem świecy.
- Musimy się umyć. - rzuciłem.

A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz